środa, 11 września 2013

Najlepsze rzeczy zdarzają się nam przypadkiem


Jest godzina 7:10. Cisza, ja i czas, jak to śpiewała kiedyś Nosowska. Patrzę na ten piękny krajobraz, na pojedynczych ludzi chodzących w oddali... Pomimo tego, że słońce tak przyjemnie razi w oczy, jest jeszcze odrobinę chłodno. Może to wina lekkiego przemarznięcia, bo spędziłem na tej włoskiej plaży całą noc? Robię tabletem tonę zdjęć, jak gdyby miały one moc pochłaniania rzeczywistości, którą później zabiorę ze sobą. Na tej samej plaży jem także najprawdziwsze włoskie śniadanie (czytaj: resztki pizzy z plecaka). I zastanawiam się, jak ja tu właściwie dotarłem? Przypadek? Tak sądzę.

I co ja robię tu? 
Kiedy wyruszałem razem z Citrrusem (serio, nie znasz jeszcze tego bloga?!) na jak-się-wkrótce-okaże najbardziej nieprzewidywalny trip wakacyjny w moim życiu, plan zakładał jedynie znalezienie się w Wenecji (w sumie mogłem się domyślić, że będzie niekonwencjonalnie, bo nie mieliśmy nagranego ani dojazdu, ani powrotu, ani tym bardziej noclegu). O 8 rano w Wiedniu jeszcze szukaliśmy transportu na carpoolingu (portal, gdzie jeździsz z nieznajomymi, modlisz się, żeby Cię nie wywieźli do lasu i jeszcze im płacisz), a dwie godziny później już opowiadaliśmy siedzącemu za kierownicą Niemcowi, że głównym celem tego dnia jest dla nas siedzenie na plaży, w wodzie. Oraz jedzenie pizzy. Symultanicznie najlepiej. 


O tym, że w samej Wenecji plaży nie ma, wiedziałem. Ale że nie ma ani grama złocistego piasku w zestawieniu z wodą również na stałym lądzie, z którym bezpośrednio połączona jest Wenecja... no o tym to już google maps nie raczyło mnie powiadomić. No i można się trochę załamać, kiedy odkrywasz to ok. godz. 22.00, kiedy już stwierdziłeś, że to nawet dobrze, że nie odpowiedział na zapytanie last minute żaden couchsurfer (człowiek, któremu nudzi się w domu, więc otwarcie zaprasza do siebie innych obcych ludzi z internetów) i będziesz miał okazję spędzić noc na najprawdziwszej włoskiej plaży. Brak plaży trochę ten plan utrudniał. Natomiast w imię zasady "Że niby my nie znajdziemy?" zmierzaliśmy dalej. Wpierw do samej Wenecji (gdzie przemiły pracownik jednej z restauracji otworzył nam nasze wino, co jedynie zwielokrotniło klimat tego wieczoru), a potem tramwajem wodnym na pewną małą wyspę, gdyż wśród tubylców krążyła plotka, że tam ta plaża rzeczywiście jest. Po perypetiach z ochroną i znalezieniem wiatrochronnej miejscówki do spania obudziliśmy się rano budzeni promieniami słońca i... to było TO. Żadna planowana wycieczka z 5-gwiazdkowymi hotelami i all-inclusive'ami nie dorasta do pięt uczuciu dotarcia do założonego celu, mimo że wydawałby się on normalnym ludziom co najmniej absurdalnym. A tym bardziej, kiedy jest to plaża niemalże na własność połączona z rozbijającymi się o nogi falami i pizzą!


Życie zaczyna się od przypadku, ale...
Jak się pewnie domyślacie, podobnych, szalonych historii ten survival wakacje dostarczyły znacznie więcej i niejedna butelka dowolnego napoju wysokoprocentowego jeszcze przy nich zostanie opróżniona. Cały trip zmobilizował też do zauważenia tego, co w zasadzie jest tak oczywiste, że aż chyba zbyt oczywiste, przez co niepraktykowane: żyjemy w pełni dopiero wtedy, kiedy oddajemy się totalnemu przypadkowi! Najlepsi znajomi, najlepsze historie, doświadczenia czy uczucia zaczynają się od zupełnie nieplanowanych wydarzeń. Jeden przypadek napędza drugi, potem kolejny i kolejny. I nagle może okazać się, że jedna decyzja, jedno zdarzenie wywołuje lawinę historii i kształtuje nasze życie w niewyobrażalny sposób. Ale sam przypadek nie jest gwarancją sukcesu, bo jeszcze...

...Musisz być fajnym człowiekiem
No nie ma opcji. Jeśli w spontaniczny wir wydarzeń zostanie rzucony osobnik z totalnym brakiem wiary w odniesienie sukcesu, bez krztyny determinacji, to ten przypadek może działać jak hamulec ręczny zaciągany przy prędkości 100 km/h. Czyli niefajnie. To tak samo jak postawić na scenie zupełnie przypadkowego człowieka i zostawić go sam na sam z publiką. Albo zabije Cię trema, albo będziesz czerpał niesamowitą energię z samego faktu, że tyle ludzi skupia na Tobie swoją uwagę. Go big or go home. Tak samo jest z Twoim życiem - im więcej w Tobie odwagi, determinacji, spontaniczności i pozytywnego nastawienia, tym łatwiej przełożyć każdą przypadkową historię na swój osobisty sukces. Przypadkowo poznana osoba może stać się świetnym partnerem na lata, raz zapoczątkowana czynność - życiową pasją, a niezaplanowana podróż - najlepszymi wakacjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz