Idiotyczny zwyczaj. Ktoś sobie ubzdurał, że życie do setki jest fajne. A przecież od 70 lat w górę to głównie walka ze starością i przeklinanie kolejnych chorób i własnego niedołęstwa. Mimo to wszyscy bezmyślnie te "życzenia" powtarzają. Wam też urodziny kojarzą się z masą osób, które odzywają się do was 2 razy w roku, w tym właśnie po to, żeby życzyć "najlepszego"?
Pamiętam jeszcze czasy, kiedy życzenia składało się osobiście, w najgorszym razie dzwoniąc na stacjonarny. Z czasem zmieniały się dominujące kanały komunikacji życzeń - smsy, gadu gadu, grono... Im bardziej było to dostępne i wygodne, tym bardziej spłaszczał się komunikat. Dziś ten mechanizm nazywam facebookizacją życzeń (życia?). Wklepanie "100 lat" czy "najlepszego" zajmuje nam sekundę, a czujemy się lepiej, że "pamiętaliśmy" o czyimś święcie. I tak sobie nawzajem te ściany spamujemy.
Jeśli ktoś ma do mnie coś takiego napisać, to niech sobie daruje. Bo po pierwsze, to nie pamięć, a facebook. Po drugie to po prostu bezrefleksyjne odbębnienie obowiązku. Dla mnie bezpłciowe "najlepszego" nie znaczy kompletnie nic. Bo jeśli nie stać cię na odrobinę wytężenia umysłu, na wymyślenie choćby 2-3 zdań, które naprawdę będą odnosiły się do mnie, a nie będą pasowały jednocześnie do pozostałych 7 miliardów ludzi... to może lepiej nic nie pisać?
Sam już od dawna zrezygnowałem ze składania życzeń osobom, kiedy kompletnie nie wiem, co powiedzieć. To nie ma sensu. Nie zdziw się więc, jeśli tego nie robię. Nie będzie to wynikało z tego, że nie życzę ci dobrze. Nie zamierzam zwyczajnie obrażać twojej inteligencji, rzucając puste słowa. Jeśli już życzyć, to tylko szczerze i w miarę możliwości smsem, który jeszcze jakąś wartość prezentuje. Najlepiej oczywiście składać na żywo, kiedy stoicie twarzą w twarz, widzisz reakcję tej osoby, uśmiech, zamiast marnej emotikonki. Przecież to takie przyjemne.. Dlaczego nie składamy większości swoich życzeń osobiście? I nie wykręcać mi się tu brakiem czasu - przed internetem jeszcze robiliście to wy, wasi rodzicie i ich rodzice...