niedziela, 24 listopada 2013

Niebezpieczne zabawy bez alkoholu

Nie przeraża mnie już polityka. Nie przerażają aż tak kolejne podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Nie przeraża nawet to, że za 10 lat (może) wycofają frytki z McDonald'sa. Boję się trzeźwego społeczeństwa. Boję się pójść na imprezę, gdzie nie będzie alkoholu i przez to nikt nie będzie się bawił, a ludzie będą sztywni i nieciekawi. Boję się, że bez alko nie będziemy podrywać dziewczyn w klubach, śpiewać karaoke i tańczyć na imprezach. Boję się kultu alkoholu i ludzi żyjących na co dzień z zaciągniętym hamulcem bezpieczeństwa. Ludzi tylko czekających na to aż go zwolnią wprowadzanym do krwi alkoholem. 

Życie na 40%
Celebrujesz wszystko, bo każda okazja jest dobra do napicia się: zdany egzamin, urodziny kumpla, imieniny kota, środa... Jeszcze skuteczniej zalewasz smutki, a potem odczuwasz konsekwencje: bóle głowy, bóle dupy i smsy, po których umieszczasz pół żartem pół serio na tapecie telefonu hasło "piłeś, nie pisz". Nie zawsze się śmiejesz.
Zresztą już Pezet rapował na jednej ze starszych płyt: 
"W tym kraju pijesz, gdy się cieszysz. Pijesz, gdy jesteś smutny.
Ludzie zmienili miłość do życia w miłość do wódki."
Nie zgadzasz się do końca z tym i nie uważasz, że jesteś uzależniony, ale nie pamiętasz imprezy bez alko i głupio byłoby Ci, gdyby wszyscy dookoła coś pili, a Ty nie...

Nie, nie jestem jednym z TYCH, którzy nie zbrukali swoich ust kroplą życiodajnej wódki, nie bój się :) Ale czasem zastanawiam się, czy tylko mnie przeraża kult alko wśród kwiatu naszego społeczeństwa, który dzięki temu chce się lepiej bawić czy ośmielić do tańca, śpiewania, lepszych żartów... W swoich oczach po kilku głębszych możesz być królem parkietu, ale za mgiełką nietrzeźwości prawdopodobnie będzie się krył gość, który potyka się o własne nogi, tocząc nierówną walkę z grawitacją o utrzymanie pionu. Not cool, bro.

Co prawda nie łudzę się, że zapobiegnę melanżom do porzygania i urwanym (sex) taśmom, ale może wspólnie przeniesiemy ciężar odpowiedzialności za imprezę z alkoholu na obecnych tam ludzi? #naiwniak
Oto kilka motywów przewodnich dla domówek. Jeden wymóg: musisz lubić się bawić :)


Planszówkowe balety
W kwestii planszówek długo byłem wstydliwą dziewicą, która ze sporym niezrozumieniem patrzyła na zdjęcia, jak robią to inni. Aż wreszcie zaproszono mnie na grupowe spotkanie z Osadnikami z Catanu. Tak mi się to spodobało, że robiliśmy to potem jeszcze kilka razy, za każdym razem zmieniając lekko p...lanszę. Taka sesja to zawsze było kilka godzin upojnej zabawy, podczas której zupełnie się zatracaliśmy pochłaniani przez rozmowy o wszystkim i o niczym. I oczywiście graliśmy. Nie zamierzam jednak być wiernym tylko jednej i już ustawiam się na spotkania z innymi. Myślę, że zapoznam się niedługo z jedną z tych opisanych przez Wittaminę - Ona zaliczyła już dość sporo tych rozgrywek i w swoim tekście wspomina o kolejnych wartych grzechu grach.

Improwizowane szo(r)ty
Efekt naoglądania się kilka lat temu przewspaniałego Whose Line Is It Anyway skupiającego komików i aktorów komediowych. Pamiętam, jak kiedyś zaczęliśmy spontanicznie grać z kumplem w Tylko Pytania (polega to na zadawaniu pytań; ściąga, jak się bawić, jest TUTAJ) i... nagle okazało się, że nie trzeba być pro zawodowcem, aby dobrze się tą formą bawić! Ponad rok temu zajawkę odświeżyła Paranoja i od tamtego momentu marzy mi się impreza, na której zamiast karnej kolejki za spóźnienie dostanę karteczkę z dowolnym zdaniem do wpisania (potem takie z dupy zdania improwizatorzy wplatają do tworzonej przez nich historii i jest kupa śmiechu). Gier improwizowanych jest milion i rozruszają one imprezę lepiej niż głośny bas hitów z youtuba. Hashtag imprezy: #SzortyZamiastSzotów ;)

Zabawy bez kaca
Wielką inspiracją mogą być rozmaite seriale. Choćby w samych Przyjaciołach wielokrotnie widziałem, jak wymyślali niesamowite gry, które sprawdziłyby się na niejednej imprezie. Dla hardkorów zostawiam zabawę w płonącą kulę czy okładanie bejsbolem osoby zawiniętej w folię bąbelkową, a na początek można spróbować pokręconego quizu, których chętnie oglądałoby się pewnie w telewizjach (warto włączyć zwłaszcza od 3:28) albo wzajemnych pytań dotyczących konkretnych znajomych i podzielonych na kategorie - nic tak nie gwarantuje emocji, jak delikatne wycieczki osobiste.
Równie zacięcie bawili się bohaterowie Big Bang Theory. U nich najbardziej ujęła mnie chyba zabawa, w której kręcili się przez minutę dookoła mieczy świetlnych, żeby potem dojść do tablic i rozwiązać pisemnie dzielenie. Brzmi dziwnie, wygląda zajebiście, obczajcie sami:


W ostateczności zostają stare, dobre, nieśmiertelne kalambury. Ostatni raz w to grałem na jakimś wyjeździe organizacyjnym ze studentami.  TO BYŁY CZASY.

To była świetna impreza, pamiętasz?
Coraz rzadziej chce mi się zapominać, resetować i mieć w dupie konsekwencje. Pewnie to już starość powoli graweruje napisy na mej trumnie, ale zamiast topić szare komórki, wolę tworzyć nowe połączenia nerwowe i wspomnienia, które zapomnieć będzie ciężko. Zawsze myślałem, że imprezy z grami (w tym planszowymi) są dla dzieci, a imprezy z alkoholem są dla dorosłych. Dziś z perspektywy przeżytych 25 lat sądzę, że jest dokładnie odwrotnie. Moja imprezowa dojrzałość właśnie zatoczyła koło. 


10 komentarzy:

  1. Krzysztof Lancaster Kotkowicz26 listopada 2013 11:21

    Zastanawiam się, jak mogłeś przeoczyć kalambury na after party BFG. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na którym afterze? Bo wiesz, że tam było mnóstwo afterów afterów... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też imprezowanie zatoczyło koło.
    Trochę też dlatego, że zostałam mamą. Ale resety nie są fajne. Kończą się moralniakiem. A po co to komu? :)
    Alko lubimy, ale w umiarze :)
    Aktualnie u nas na tapecie są planszówki i Dance Central :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygoogle'owałem sobie to Dance Central... ej, to fajne jest :)
    Zresztą w ogóle gry oparte na Kinekcie to kolejna opcja zabawy, która mogłaby się pojawić w tym tekście. Dzięki, Kamila!

    OdpowiedzUsuń
  5. Za każdym razem zaskakuje mnie, gdy spotykam tak normalnych i fajnych ludzi jak Ty. Coraz bardziej Cię lubię :-) Ja od dawna bawię się bez alkoholu i w zasadzie zazwyczaj bawiłam się bez niego. Nigdy mi nie smakował i nie lubiłam się zmuszać. Na domówkach ciężko było o drinka, jak wszyscy pili tylko czystą. Łatwiej było pić czystą… pepsi :-) Poza tym, jestem wesoła i zawsze potrafiłam dobrze bawić się bez alkoholu. Nigdy też nie umiałam zrozumieć, co jest fajnego w upiciu się do nieprzytomności. Zawsze wydawało mi się, że najlepsze imprezy powinno się pamiętać. Moda na to, kto mniej zapamiętał wydaje mi się idiotyczna…

    OdpowiedzUsuń
  6. ...idiotyczna, ale funkcjonuje w najlepsze.
    To jak Ty sobie radzisz na domówkach i takich zwykłych imprezach? Proponujesz czasami właśnie jakąś taką szaloną, niecodzienną zabawę?

    OdpowiedzUsuń
  7. Na zwykłych imprezach? Banalnie prosto - tańczę… bardzo dużo tańczę :-D Na domówkach różnie, ale zazwyczaj wybieram się na takie, na których fajnie się bawię obserwując i gadając z pijanymi znajomymi :-D Jak się ma taki charakter jak ja, to nie denerwują Cię zachowania innych ludzi po alko… no przynajmniej większość ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. m.zygadlo Gazeta.pl10 grudnia 2013 07:49

    Z planszówek polecam: Chez Geek, Munchkin, Dixit, Kolejka... Znalazło by się jeszcze kilkanaście dobrych gier :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Na grę w kolejkę nawet poluję! I nie mówię tutaj o tej w sklepie czy na poczcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. m.zygadlo Gazeta.pl10 grudnia 2013 15:10

    planszomania.pl :)

    OdpowiedzUsuń