czwartek, 14 listopada 2013

Patrz na świat jak Johnny Bravo


Zastanawialiście się kiedyś, co kierowało Johnnym Bravo, że tak chętnie i niestrudzenie podbijał do praktycznie każdej napotkanej kobiety?

Był taki odcinek, w którym bohater tej skądinąd kultowej kreskówki był ukazany jako młody chłopak, który miał spory problem z podchodzeniem do dziewczyn. Sprawiały wrażenie niechętnych, niezainteresowanych. Ot, wiadomo, rzeczywistość. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy otrzymał czarne okulary - w momencie, kiedy je zakładał, wszystkie dotąd obojętnie nastawione kobiety zaczynały mu machać i wręcz zachęcać do nawiązania kontaktu. Nic dziwnego zatem, że je podrywał z takim zapałem. Też bym tak robił!

Ale ja nie jestem Johnnym Bravo...

Nawet tak banalna animowana seria pokazuje, że nasz sposób postrzegania świata jest wszystkim. I nie potrzebujesz do tego aparycji Johnny'ego, bo ta pewność siebie jest w środku. Nie wierzysz? Ja też bym nie uwierzył kilka lat temu. Jeszcze będąc w liceum, bliżej było mi do pesymistycznego pojmowania świata, z pozycją zajebiście zamkniętą na tak wiele spraw... Okazuje się jednak, że nikt nie jest skazany na wieczne pałowanie się - w przeciągu kilku kolejnych lat (a najbardziej ostatnich 20 miesięcy) doszedłem do sytuacji, kiedy znajomi spontanicznie biorą mnie za pozytywną jednostkę i, cholera, trudno wtedy im zaprzeczyć. Optymista, pesymista, realista, hedonista, cynik, stoik, stolik... Nie ma co przywiązywać się do konkretnych podejść życiowych, żadne nie musi być na stałe. Zasadą, którą natomiast należy mieć na uwadze, jest...

Warto zawsze robić sobie dobrze.

Zaciął Wam się kiedyś klucz w zamku od zewnątrz przy już otwartych drzwiach? (ufff, dobrze, że nie przy zamkniętych.) Fajna sprawa. Siłujesz się z zamkiem pół godziny, potem w internetach szukasz pogotowia całodobowego, dowiadując się, że taka przyjemność to nawet pod tysiaka kosztuje (jeśli wszystko do wymiany, a ma się wysoką klasę zabezpieczenia). Nawet się chwilę tym dołowałem, ale potem pstryk! Coś przeskoczyło w głowie...
To był ten moment, kiedy mózg podjął decyzję o zrobieniu pizzy i stwierdził, że w sumie fajnie się siedzi w otwartych drzwiach, bo całkiem przewiewnie i miło jest (a mieliśmy środek lata). W tak już bardzo akceptowalnym klimacie, z tabletem w jednej ręce i pizzą w drugiej, czekałem na pana montera. I przy stanie, w jaki się wprowadziłem, to i cena była jakaś bardziej zjadliwa i wszystko.
Wniosek? Jak zwalczać kryzysy to tylko z żołądkiem pełnym dobrej szamy!

Muzyczny lifehacking w pięć sekund

Często ten ogólny poziom zadowolenia można sobie podnieść tak prosto jak w Simsach - wtedy takie drobnostki jak filmy czy muzyka sprawdzają się perfekcyjnie! Spróbujcie zwyczajnie zmywać naczynia, zwyczajnie sprzątać albo zwyczajnie ćwiczyć do takiej muzy jak Limp Bizkit. No nie da się! Nie możesz się skupić na nudzie czy niechęci, kiedy kawałek po prostu roznosi szaleństwem i energią, a Fred Durst rapuje, że Britney to widział, jak przed nim klęczała. Pod warunkiem, że nie musisz się zbytnio skupiać na układaniu lub odczytywaniu słów, to czynności, których nam się nie chce czynić, z miejsca stają się pierdyliard razy bardziej atrakcyjne.
Nie jest wiedzą tajemną, że wiele osób umila sobie energetyczną muzyką procesy wstawiania czy podróży do pracy. Kawałek rockowy pod prysznicem budzi lepiej niż kawa - amerykańscy naukowcy dopiero wkrótce opublikują badania na ten temat, wy możecie sprawdzić już teraz.
Tak samo jak sto kilka lat temu działało na mnie słuchanie przed maturą Salsy O.S.T.R.-a. Ciężko mówić o jakimś większym stresie, kiedy słyszysz tak zabawną narrację!

W imię zasady, iż jeden obraz znaczy więcej niż użytych dotąd tysiąc słów... 


Ta fotka zrobiona przez Michała obiegła jakiś czas temu polskiego fejsa tam i z powrotem. Gdyby nie Pałac Kultury, można byłoby powiedzieć, że to kawałek poważnej, nowoczesnej metropolii, ale na pewno nie Polska. A zatem jeśli można uchwycić Warszawę w ujęciu przypominającym duże miasto rodem z USA, to czy Ty nie jesteś w stanie inaczej spojrzeć np. na swoje problemy? I choć raz potraktować przynajmniej niektóre z nich jako wyzwanie?
To, o czym tutaj mówię, to ten mityczny dystans do własnych spraw. To m.in. właśnie dlatego tak łatwo przychodzi nam doradzanie innym - jesteśmy dużo bardziej zdystansowani do ich problemów niż oni sami. Gorzej nam niestety idzie, kiedy później musimy zastosować te rady na nas samych, prawda? Pamiętajcie, im więcej punktów widzenia na tę samą sprawę, tym pełniejszy obraz, dlatego warto eksplorować, eksperymentować z własną głową i tego dystansu się uczyć. "Dystans do siebie to zdecydowanie najdłuższa droga do przebycia w życiu" - nie wiem, na ile tu inspiracji aforyzmami Stanisława Jerzego Leca, a ile własnych przemyśleń, ale to zdanie niesamowicie kołacze się w mojej głowie i robi istną rozwałkę. U Was też?

Za mało w naszej rzeczywistości jest osób patrzących jak Johnny Bravo: widzących możliwości, a nie przeszkody. Nie mówię, że macie od razu chwytać dziewczyny za tyłki i mówić "hej, maleńka". Na początek chwytajcie dzień.

5 komentarzy:

  1. Czyli potęga podświadomości i samospełniająca się przepowiednia :) Jestem jak najbardziej za. Bo to rzeczywiście działa. Z dystansem problemu nie mam. Natomiast ogromny ze spojrzeniem na problemy jak na wyzwania.

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście zależy jaki to problem, ale próbowałaś może sposobu "na autorytet"? Jakby z daną sytuacją poradziła sobie postać z serialu albo aktor czy osoba znana, którą lubisz? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesująca technika, ale u mnie wywołuje tylko uśmiech. Musiałabym się z kimś takim identyfikować. Jeśli autorytet, to niestety identyfikowanie się nie wchodzi w grę, bo to siłą rzeczy osoba na innym poziomie niż ja. A postać z serialu? No chyba że Kowalski z Pingwinów :D
    Swoją drogą, fajnie, że nie proponujesz budzenia się z Gangnam Style albo Ona tańczy dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do budzenia preferuję mocne utwory, których się dobrze słucha i które robią dużo hałasu. A przy powyższych chyba tylko rzucałbym telefonem, bez sensu... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Karina, fajny, uzupełniający komentarz, dzięki również! :)
    I niezły przykład, też chyba to czasem postosuję, jeśli będę miał blokadę :D

    OdpowiedzUsuń