wtorek, 4 marca 2014

Co czytać przed, w trakcie i po wojnie - Share Week 2014


Gdzieś tam za oknem toczy się wojna... Wojna na słowa internetowych napinaczy i specjalistów. Garstki ludzi, która się trochę zna, większej garstki, która uważa, że się zna i powinna coś powiedzieć, oraz całego tłumu sterowanego bydła, które idzie tam, gdzie się je zagoni. Cały świat próbuje mi wmówić, że ta sytuacja jest ważniejsza niż moje codzienne życie i powinienem z zapartym tchem obserwować, co się dzieje na Ukrainie. No więc nie jest. A ja wolę podzielić się z Wami ciekawymi blogerami, których będę czytał przed, w trakcie i po jakiejkolwiek przyszłej wojnie. Lecimy z tym share weekiem.


Cały tekst jest wynikiem inicjatywy Andrzeja Tucholskiego, który po raz kolejny namawia do polecenia dobrych blogerów. A że zbyt dużo słabych, niskopoziomowo pisanych blogów zyskuje zbyt duży fejm, to z przyjemnością będę je spychał na drugi plan zajebistym stylem i jakością - Wy też polecajcie swoich ulubionych twórców w komentarzach, a przy okazji sprawdźcie, czy czytacie moich:

Jedyny blog, który się powtórzył w porównaniu z zeszłorocznym share weekiem, co sprawdziłem dopiero, cofając się do poprzedniego tekstu. Całkiem niespodziewanie stał się też... numerem jeden w moim rankingu. Jeśli ewolucja wejdzie na wyższy poziom, to Michałowi wyrosną dwie dodatkowe ręce - jedna do trzymania smartfona i publikowania angażujących połowę facebooka postów, a druga do trzymania burgerów. Dwoma pozostałymi stale napieprza teksty, za które niejeden chce mu lać wódkę, co jest w pełni zrozumiałe - praktycznie co tekst to headshot: trafia bezlitośnie i zostawia po sobie dużo zamieszania w internetach. Wcześniej Goo popełniał jeszcze zbrodnię zbyt niskiej częstotliwości, ale ogarnął się z tym, zostawiając za sobą slow-blogging na dobre. Za dużo dobrych tekstów smaruje, żeby go przeoczyć.

Chłopak ma styl, za który czytają go tłumy obrzydliwie niepełnoletnich nastolatek i moralnie niepoprawnych studentek. Wysiadują pod jego blokiem, pozorując potem przypadkowe spotkania. Licząc, że opisze je na blogu, sponiewiera i nie oddzwoni. Nagrywa filmy w dresie, wiedzie żywot prawie że studencki, a pisze tak, że środowisko blogerskie i większość osób, które kiedykolwiek wzięły pióro w dłoń i naskrobały dwa zdania, powinno go nienawidzić za tak nieprzyzwoicie zajebiste teksty. Jest moją poprzeczką, do której próbuję sobie doskoczyć, a ona wciąż tam wybija się w górę, udowadniając, że niebo nie ma limitu. Wkrótce będzie najlepszym blogerem w Polsce.

Czuję się jak poderwana laska, a Volant zdobywa mnie swoim nietypowym podejściem, zdecydowaniem, wyrazistymi opiniami i cząstką skurwiela połączoną z trafnością opinii i deczkiem inspiracji. W końcu na podrywie i relacjach damsko-męskich zna się najlepiej. Prawdę mówiąc, nie mam za chiny pojęcia, czemu nie jest jeszcze tak znany. Lifestyle'owa perełka.


Sami faceci mi wyszli w tym zestawieniu... Polećcie jakieś dobre dziewczyny.

3 komentarze:

  1. Maja Sieńkowska4 marca 2014 00:38

    Zapomniałeś dodać, żeby nikt tu tylko nie polecał "niskopoziomowo pisanych blogów", które zyskują zbyt duży fejm ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszędzie tylko Stay fly i Stay fly... i dobrze :D

    OdpowiedzUsuń