środa, 18 września 2013

Jesień jest zacna! (Antyhejt na pory roku)


Nie do końca potrafię zrozumieć painstream (czyli w skrócie ból dupy ogółu społeczeństwa) związany z porami roku w Polsce, ta natura permanentnego narzekania na obecny stan rzeczy osiąga w tym punkcie irytujące apogeum. Latem za gorąco, zimą za zimno, deszcz za mokry, a słońce za bardzo razi w oczy... Właśnie teraz Polacy wchodzą w bardzo szczególny dla siebie okres, bo narzekań na lato jako porę roku jest relatywnie najmniej, a to właśnie zaczęło znikać. Więc robimy dobrą minę do złej gry (o tron), powtarzając sobie coraz częściej "Winter iż coming", ale z czasem jest to wymawiane coraz bardziej przez zaciśnięte zęby. Bo deszcz, bo plucha, pizgawica i w ogóle że kurtkę trzeba z szafy wyjąć, do czego to doszło... Ludzie do tej pory nie ogarnęli, że ich narzekania nikogo nie interesują, a w dodatku że jesień jest momentami naprawdę do zlike'owania.

Jesień lepsza od lata!
Sam dziś lekko zmarzłem i przez milisekundy złorzeczyłem na pogodę, ale w sumie nie ma się co na nią wkurzać... Jesień to w końcu tak wspaniale unikalna pora roku... Tylko teraz występuje chociażby późno-wieczorno-nocna mgła. Ta zawiesina w powietrzu tak gęsta, że można byłoby maczetą wykroić sobie drogę do domu. Wszystkie te klimaty wieczorne pt. pada-i-wieje-tak-że-głowę-urwie-jak-wyjdziemy-i-najlepiej-to-zostać-w-domu-i-czytać-książki-oraz-oglądać-seriale są urocze (pomimo tak ochoczo rozwijanej w nas wtedy alienacji).
Jesień jest, patrząc z odpowiedniej perspektywy, nawet lepsza od lata (sic!). We wrześniu na dobre rusza przecież Liga Mistrzów, czyli dla każdego szanującego się mężczyzny kilka emocjonujących wieczorów w miesiącu i multum okazji do wielce wyniosłych dysput w kolejnych dniach. W dodatku pogoda za oknem jest świetną wymówką, żeby we wtorki i środy nie robić już nic innego niż oglądanie najlepszych piłkarzy świata z pozycji fotela. Znacznie to lepsze piłkarskie emocje niż letnie wkurwienie, czemu to polskie zespoły przekopują się przez europejskie dno, schodząc jeszcze poniżej poziomu mułu i niektórych małych państw. Co ciekawe, nawet kobiety chętnie te biegające po boisku miliony euro oglądają.
We wrześniu budzi się porządnie do życia także warszawska oferta kulturalna. Mamy multum koncertów, praktycznie jeden na drugim, do tego dziesiątki spektakli teatralnych (tak że jakbyśmy chcieli pójść na wszystkie, to dawno byśmy zbankrutowali)  i pozostałych eventów przeróżnych (np. jedyne w swoim rodzaju impro). Z pocałowaniem ręki pożegnam letni sezon ogórkowy i przywitam tonę klubowych koncertów największych kapel. Tu dla maruderów podpowiedź: ponarzekać można, że brak hajsu na te wszystkie wydarzenia (podczas gdy jeszcze kilka lat temu narzekano na to, że koncertów największych gwiazd muzycznych jest w Polsce za mało - to teraz jest za dużo, ale to akurat przyjemny ból głowy).

Zimą jest zimno. Handluj z tym.
Pierwszy śnieg ZAWSZE zaskakuje drogowcow i kierowców - to zdaje się wieksza tradycja niż Boże Narodzenie. Ale że co roku Polacy zaskoczeni są, że zimą zimno i oburzeni wielce (to wina Tuska!)... Wszystko to kwestia odpowiedniego podejścia. Pierwszy śnieg to dla mnie już od paru lat najlepsza zachęta do ubrania butów, dresu i czapki i przebiegnięcia solidnego dystansu. W cenie jest także wyprawa na snowboard (kto miał deskę pod nogami, wie o co chodzi) oraz niezliczone powroty do domu nocą, kiedy śnieg skrzypi pod butami i iskrzy się w świetle latarni - poetyckosci tych klimatów nie ogarnęliby Mickiewicz z Tuwimem.
Mi osobiście ta najzimniejsza pora roku kojarzy się nieodłącznie z historiami miłosnymi, które zaczynały się (i zazwyczaj kończyły) właśnie miedzy grudniem a lutym. Zyliard przedreptanych kilometrów podczas nocnych spacerów przy minus 16 stopniach, zamarznięte ręce i piękne krajobrazy pokryte śniegiem - wspomnienia trudne do przebicia. Tak samo jak wiele świetnych muzycznych płyt, które na stałe zrosły mi się z zimą - słuchane w kolejnych latach przy tej samej aurze nabierają jakby mocniejszego wyrazu. Skuma ten, kto sam to poczuje przy konkretnym krążku choć raz.
Nie mówię już o tak oczywistej okazji do lubienia zimy jak święta. Sylwester jak sylwester, bo to po prostu dla wielu kolejna okazja do schlania się i wierzenia przez kilka pierwszych dni stycznia, że istotnie coś zmienią w swoim życiu postanowieniami noworocznymi... ale Boże Narodzenie jak dla mnie zawsze gdzieś trzyma klimat, mimo że już dawno przełożyłem to na swoją (świecką) modłę. Jestem chyba jedną z kilku osób na świecie, która nie rzyga kawałkiem Last Christmas, a pozycją obowiązkową jest też usłyszenie tuż przed świętami (lub w trakcie) Driving Home For Christmas, które w połączeniu ze śniegiem i motywem drogi jest przemistrzem. Klimat chwili, to zawsze jest klimat chwili...

Masz naturę narzekacza czy chwytacza chwil?
Wiadomo, że z tym śniegiem to nie można przeginać i dobrze, kiedy się roztapia, a natura budzi się na powrót do życia, a potem ludzie do picia... i nie ma wielu lepszych rzeczy zależnych od pogody jak noc na świeżym powietrzu na schodach nad Wisła przy plus 20kilku stopniach! Ale to takie oczywiste piękno. Człowiek mądry / szczęśliwy / ogarnięty w każdej porze roku znajdzie kilka aspektów, które pociągają go nieziemsko i każdą aurę będzie szanował, z każdej wyciskał jak najwięcej. A za co Ty lubisz te "najgorsze, złe i wstrętne" pory roku i jak sobie je umilasz?

16 komentarzy:

  1. Dzięki za ten tekst, spróbuję łaskawiej patrzeć na Panią Jesień :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dziękuję za feedback komentarzowy :)
    Daj później znać, jak efekty tych starań i co Tobie przynosi najwięcej uśmiechu jesienią

    OdpowiedzUsuń
  3. Narzekanie na pogodę nie ma sensu jeszcze z jednego powodu - to jedna z tych rzeczy, na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu. Nie zależy od nas, a narzekanie może zmienić jedynie... nasz humor i to zazwyczaj na gorsze...
    A już samo zdjęcie główne tego wpisu mówi, że jesień jest piękna :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Otóż to! Modelowanie nastroju na lepsze nie jest prostą sprawą, ale i tak znacznie łatwiejszą niż chociażby przywołanie słońca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To zależy czy jesteś pesymistą czy optymistą... optymiści nie mają z tym problemu, bo każda rzecz potrafi cieszyć :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, ale to nie blogery są tylko dzieciuchy, które za komentek, obserwację i lajka zrobią wszystko ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Weź skasuj ten i powyższy komentarz od "gościa" (bo to też ja). Coś mi się disqus zawiesił i mi skomentowało nie tam gdzie trzeba :-( Z góry dziękuję! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za wpis. Teraz jesień to tylko poczekalnia do wiosny:).
    Pozdrawiam. Tomasz Araszkiewicz

    OdpowiedzUsuń
  9. Za biedni na sushi8 października 2013 18:37

    Jesień jest zacna po można wyrywać "na kasztanka".

    OdpowiedzUsuń
  10. A jak się wyrywa "na kasztanka"? Bom ciekaw... :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Żeby wyrwać laskę na kasztanka, trzeba się odpowiednio przygotować: zawsze mieć w kieszeni świeżego kasztanka. Taki zdrewniały, pomarszczony tylko spali całą akcję.

    Podryw na kasztanka wygląda tak:

    1. Wyjmujesz z kieszeni kasztanka
    2. Rzucasz kasztanka pod nogi laski
    3. Podchodzisz i pytasz: "Czy to Twój kasztanek?"

    Dalej akcja toczy się jak w tanim pornolu lub książce o niejakim Grey'u

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak dawno nie byłam na Twoim blogu, że bez pomocy fejsbuka nie byłam w stanie na niego trafić (co to się porobiło, czyżby dopadła mnie już demencja starcza?).


    Gorąco pozdrawiam,
    zła i niedobra koleżanka ze studiów

    PS. Jak ja nie cierpię lata! Latem jest upał! Kocham jesień za kolory, za deszcz, za długie wieczory spędzane z książką, za zmienność, za początek sezonu na grzańce, za wrzesień i październik, za równonoc...

    OdpowiedzUsuń
  13. Emmi, jesteś chyba wśród nielicznych wolących jesień od lata, co nie oznacza, że nie masz racji :)


    Domyślam się, że nie chodzi Ci o "Równonoc" w wykonaniu Donatana...? ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chodzi mi o prawdziwą równonoc jesienną, kiedy to dzień jest tak samo długi jak noc :) Jakby ktoś pytał, to lubię też wiosnę (pod warunkiem, że nie jest zbyt upalna :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Maja Sieńkowska28 sierpnia 2014 22:13

    Nie lubię ich, bo są głupie i zimne! Zawsze sobie umilałam czekoladą, a teraz to już nic mi nie zostało.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kubek gorącej herbaty, koc i serial? :)

    OdpowiedzUsuń