wtorek, 3 czerwca 2014

Jak przygotować się do wakacji ZAGRANICO?



To nie będzie poradnik o tym, na jakie bydło się zaszczepić w Amazonii, czego unikać w Afryce (oprócz głodu) czy jak na zupkach chińskich przeżyć miesiąc w Stanach. Do zwykłego prawie-mnie-stać-na-all-inclusive wyjazdu także się trzeba zacnie przygotować. Zwłaszcza jeśli tak jak ja lecisz do miasta, które, nawet rezygnując ze snu, można zwiedzać miesiąc non-stop.




1. Towarzystwo
Nie dorosłem jeszcze do podróżowania w pojedynkę, lubię mieć do kogo otworzyć gębę w trakcie patrzenia się na zagraniczną architekturę i lady nocnych barów. Ale z drugiej strony mam bardzo zawężoną grupę osób, których po kilku godzinach przebywania razem nie mam ochoty związać i zepchnąć w przepaść. Dlatego plany podróżnicze zacząłem od ustalenia towarzysza podróży. A właściwie towarzyszki, bo padło na Wiecznie zaczytaną. Obiecała, że raz na jakiś czas nawet wyciągnie nos z książek.  

2. Mapy
Miejsce docelowe było wręcz oczywiste, bo Barcelona chodzi za mną od 2010, kiedy byłem tam po raz ostatni. Kryje się za drzewami, książkami, filmami, zagnieździła się na stałe w jakimś zakamarku mojej głowy i wyskakuje mi co jakiś czas jak powiadomienia na facebooku. 

Z dużymi miastami europejskimi mam bardzo specyficzną relację, gdyż bez problemu się do nich adaptuję - nie przeraża komunikacja (oprócz trzęsącego się metra w Paryżu), ludzie, bariera językowa czy olbrzymie połacie terenu. To bardziej jak przyjemne wyzwanie, jak kobieta, którą powoli rozbierasz i która zachwyca cię z każdą sekundą coraz bardziej. Docierasz do jej najbardziej ukrytych miejsc, które pokazuje tylko tym najbardziej dociekliwym. Tak, nadal rozmawiamy o Barcelonie! 

Poznawanie miasta to dla mnie najbardziej ekscytująca część podróży. Dajcie mi mapę, nie zgubię się nigdzie. A jak zgubię, to raczej szybko odnajdę. I będę z każdym momentem budował w głowie coraz bardziej rozbudowaną wizualizację już raz widzianych terenów. Mapa pełni w moich wyprawach ultra ważną rolę, bo o ile lubię iść prosto przed siebie i poznawać kolejne oczywiste tylko dla tubylców miejsca, to również lubię wiedzieć, gdzie jestem, i nie tracić kilku godzin na powrocie do domu. 

Mapa to nie teren, wiadomo. Ale kocham mój mózg za to, że potrafi bardzo szybko łączyć jedno z drugim. To się chyba nazywa orientacja w terenie.

3. Ciuchy
Bo po co prać stare, skoro można kupić nowe? Epickość wyjazdu podkreślają nowe ubrania, a że akurat już od dawna miałem ochotę rozwalić trochę hajsu na ciuchy, to barcelońska eskapada jest najlepszym powodem do tego. Ale co ja wam będę pisał, obczajcie sami:




4. Blogi
Wiem, nuda i w ogóle, blogi nic nie dają. A tu nagle pojawia się taka JustynaEnBarcelona, która jest kopalnią wiedzy dla osób przyjeżdżających do BCN. Można obczaić u niej ceny, pogodę, miejscówki i najlepsze sposoby na zostanie okradzionym.  I to z pierwszej, polskiej ręki!

5. Sprzęt do biegania
Gdy moja babcia usłyszała, że biorę ze sobą rzeczy do biegania do tej i tak za małej walizeczki, powiedziała tylko: "Maciuś, po co Ty się będziesz męczył". Babcia biegania nie rozumie, na biegaczy patrzy z politowaniem i nie byłem w stanie Jej przetłumaczyć, że to samo zdrowie (wyjąwszy kontuzje) i frajda (wyjąwszy kontuzje!).

Bieganie to również jeden z najzajebistszych sposobów na poznawanie nowych miast. Wąskie, barcelońskie uliczki i barcelońskie słońce w pakiecie z plażą wydają się przepięknym tłem dla mojej walki z oddechem.

6. Odłączyć się od matriksa
Przy wcześniejszych wyjazdach planowałem szukać kart prepaidowych i wszystkiego, co pozwoliłoby mi być w godnym połączeniu z internetem. Zabrać całe internetowe życie i ludzi ze sobą w podróż. Teraz marzę o tym, żeby się odłączyć. Powdychać trochę słońca innego niż tylko to instagramowe, próbując się dogadać z ludźmi na migi, a nie poprzez google translatora (efekt pewnie ten sam), szukać trasy nie przez jakdojadę, a na analogowych mapach... Jedyny mój kontakt z telefono-internetowym otoczeniem ograniczę do fotek na instagramie i małego vlogowania. Tym razem nie będę szukał wzrokiem z nadzieją wi-fi w kawiarenkach. Wszystko, czego chcę, będę miał na miejscu.



Grafika: williamson

1 komentarz:

  1. "Wszystko, czego chcę, będę miał na miejscu." - piękne zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń