niedziela, 10 lutego 2013

Jak nie zestarzeć się przed trzydziestką?


Ktoś tutaj nie chciałby być wiecznie młody? W pełni sił, wolny od chorób, dysponujący świeżym umysłem? Nie wiem, czy zabawniejsze jest to, że wielu ludzi umarło, szukając eliksiru młodości, czy to, że sami siebie uśmiercamy, zanim przeżyjemy choć 1/3 naszego życia. Jak nie zamienić się w niezabandażowaną mumię i nie dać pretekstu do wepchania do trumny jeszcze za życia? Jeśli znacie odpowiedź, możecie nie czytać dalej.


Prawdopodobnie tej odpowiedzi jednak nie znacie i po raz kolejny przyjdzie mi odkrywać Amerykę. Do usług.

Pamiętam, że w czasach szkolnych (kiedy internet w Polsce nie był jeszcze dobrem powszechnym) graliśmy z kumplami w piłkę bez opamiętania. Codziennie po skończonych zajęciach zostawało się na boisku, potem szybki obiad w domu i znów grzanie w gałę do momentu, aż nie widać było piłki, przeciwników i bramek. Z czasem tych starszych graczy ubywało i tylko momentami widziało się ich, kiedy przechodzli obok boiska, spiesząc się gdzieś. Nie rozumiałem wtedy w duchu, dlaczego z tego codziennego grania rezygnowali, podejrzewałem, że nie chce im się grać, a ta wielka pasja najzwyczajniej im się znudziła. Jednocześnie przekonany byłem, że ja nigdy tak nie postąpię. 
Dziś to ja jestem tym gościem, który przechodzi szybkim krokiem obok boiska. Nie rozpoznaję już nawet chłopców, którzy tam grają, ale jestem pewien, że część patrzy na mnie tak, jak ja kiedy byłem w ich wieku. I powtarzają do siebie dokładnie to samo. 
Ilekroć mijam dawną szkołę, tak zawsze ta cholerna pamięć przywodzi na myśl najlepsze mecze i kiwki, które wtedy wydawały się jak te rodem z Ligi Mistrzów. To jest ten moment, kiedy wydaje mi się, że mam nie 24, a 50 lat, a gra na dawnym boisku wydaje się sprawą kompletnie nieosiągalną z uwagi na brak czasu i kompanów, złą pogodę czy setkę innych wymówek, które w bardzo szybkim czasie wynajduję.

Starzejemy się. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę, a sekundy zapieprzają w takim tempie, że szkoda gadać. To całe stetryczenie przed trzydziestką, to wszystkie rzeczy, które jeszcze niedawno robiłem, a dziś brak mi na nie sił, determinacji, czasu. To pierdyliard bezsensownych wymówek. To spontaniczność utracona z biegiem czasu. 


Starzejesz się, gdy nie biegniesz do uciekającego autobusu.
Starzejesz się, gdy nie wchodzisz w pogo na koncercie.
Starzejesz się, gdy coraz częściej nie wychodzisz z domu wieczorem do kawiarni, kina czy teatru.
Starzejesz się, gdy przestajesz wychodzić na osiedle na piłkę czy rower.
Starzejesz się, gdy omijasz kałuże, zamiast w nie radośnie wskakiwać.
Starzejesz się, gdy muzyka jest za głośna.

Starzejemy się nie z przypływem lat na karku, a z ubytkiem przyjemności i spontanicznych decyzji, na które sobie pozwalamy w życiu. A gdyby tak... (wiem, że to szalone!) znów zacząć robić te wszystkie rzeczy?

A my zamiast tego utwierdzamy się w przekonaniu, że jesteśmy na to wszystko za poważni, za mało sprawni fizycznie czy właśnie za starzy i wybieramy bardziej leniwą opcję. Myślimy, a jedynym sposobem, żeby to myślenie zmienić, jest działanie. Tak, to takie proste!
Weźmy chociażby to wieczorne wychodzenie z domu, z którego z wiekiem rezygnujemy na rzecz domowego ciepełka. A przecież codziennie w każdym dużym mieście jest kilka kulturalnych wydarzeń, na które można się wybrać. Masz dziesiątki kawiarni i tyle samo znajomych, których pewnie zaniedbałeś, a którzy mogą tam z Tobą pójść. Wystarczy założyć buty i iść, zanim do Twojego mózgu dotrze wiadomość "nie chce mi się". Rób zamiast myśleć. Myślenie zabija.

2 komentarze:

  1. Dobra notka!

    Wyznaję zasadę: "ma się tyle lat na ile się czuje".
    Za dwa miesiące trzydziestka, a ja nadal lubię skakac po kaluzach, biegam za autobusem, a wieczory spedzam w kawiarniach, kinach, plenerze i dzialam az za bardzo spontanicznie. Ufff ;)

    mam nadzieje, ze kiedys bede staruszka z mloda dusza, bo od zmarszczek i tak nie uciekne;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze mną też jeszcze nie jest tak źle, bo zawsze biegnę do uciekającego autobusu, wychodzę wieczorami i muzyka nigdy nie jest dla mnie za głośno. Chociaż to ostatnie można podzielić na dwie części - chcesz głośniej, bo lubisz jak rozsadza głowę, lub chcesz głośniej, bo coraz mniej zaczynasz słyszeć ;)

    OdpowiedzUsuń