środa, 13 lutego 2013

Życie depcze kreatywność


Rodzimy się. Przez pierwsze lata naszego życia jesteśmy pełni werwy, pomysłowi, radośni. Kto jak nie dzieci ma tak świeże spojrzenie na świat i taki głód wiedzy? Potem jednak przez całe życie jesteśmy z tego wszystkiego wyprówani. Spychani i przyduszani do ziemi, wciskani w ramy, skazani na myślenie "a co inni pomyślą?" i przyuczani na każdym kroku, żeby się nie wychylać. Aż w końcu poddajemy się temu nurtowi. Ale czy to ma oznaczać, że już nie mamy w sobie tej kreatywności?

Uważasz się za człowieka pomysłowego?
Umiejętność rzucenia z miejsca błyskotliwą ripostą jest bardzo pożądaną cechą w tłumie szaraczków zwanym społeczeństwem. Niestety, w większości przypadków ta świetna odpowiedź przychodzi nam na myśl po jakichś dwóch godzinach lub nie przychodzi wcale, a żeby dojść do poziomu takiego Wojewódzkiego, to trzeba być naprawdę niezłym skurczybykiem. Mało kto się z tym rodzi, jest to bardziej wypadkowa otoczenia, w jakim się obracamy, i zdarzeń, które nas spotykają w życiu. Najczęściej kreatywność to jednak nie coś, co zdobywamy. Chodzi bardziej o to, żeby nie roztrwonić tej potężnej dawki pomysłowości, którą mieliśmy za dzieciaka. Ja sam jakieś 6 lat temu nie posądzałbym siebie o przesadną kreatywność. Nie będę jednak winił szkoły za niestymulowanie tej sfery mózgu. Już od dawna nie powinniśmy wymagać, że tam przyuczą nas do życia. Dopóki się sami za siebie nie weźmiemy, nie będziemy inteligentni, zaradni czy kreatywni.

Cena kreatywnych ćwiczeń
Do tezy, że te wszystkie pozytywne cechy siedzą w nas i wystarczy je "obudzić", skłoniło mnie szkolenie, na którym byłem jeszcze w grudniu. Warsztat organizowany przez firmę Berndson był trochę inny niż dotychczasowe, w których uczestniczyłem. Bo i cena była nieosiągalna prawdopodobnie dla wszystkich czytających tego bloga. Ja akurat znalazłem się tam w ramach nagrody za relację z Men's Week i mogłem poczuć się jak pracownik wysyłany przez firmę w celu poprawienia/stymulacji swojej kreatywności. W zasadzie takie słono płatne szkolenie od darmowego różni się głównie czasem trwania (tu było 2x7h) i tym, że w trakcie można sobie zrobić herbatkę i zagryźć ciastkiem. Trener może być lepszy lub gorszy.
Aaaaa, jeszcze jedna rzecz: obiad! Dla takiego prostego człowieka jak ja, dwa posiłki w 5-gwiazdkowym hotelu to przyjemna odmiana, a z drugiej strony potwierdzenie, że kubki smakowe to ja mam jednak niezbyt wyrafinowane, prawie że prostackie. #kebabforlife

Walić skromność
Na tym wypaśnym szkoleniu trafiłem na ludzi życiowo ogarniętych (w wieku 30-45 lat), ze stabilną, niezłą pracą, był jednak pewien zgrzyt... Nie wiedziałem, czy to kwestia ich cipkowatości czy godziny rozpoczęcia (10.00 to jednak barbarzyńska godzina na takie warsztaty), ale prawie każdy na wstępie określał się jako skromny i małomówny i w ogóle brakowało tylko jeszcze, żeby przyznał, że nie wie, po co żyje. W dodatku co chwilę do moich uszu docierało sformułowanie pt. "ja to nie jestem kreatywną osobą". Kiedy słyszę coś takiego, to mam ochotę trzepnąć takiego delikwenta w potylicę. Czemu sami siebie tak ograniczamy? Przecież pierwszym krokiem do ogarnięcia potęgi własnej kreatywności jest wiara w to, że nie jesteśmy kompletnie upośledzeni i potrafimy z niej korzystać. Jeśli wmawiamy sobie, że jej nie posiadamy, to tym bardziej prawdopodobne, że wspaniałe pomysły będą odkładać się gdzieś na dnie mózgu, nigdy przez nas niewykorzystane.

Najlepsze, że w przekroju całego tego szkolenia uczestnicy okazali się ZAJEBIŚCIE POMYSŁOWYMI osobami. Czyli co, wystarczyło zrobić kilka ćwiczeń, żeby pobudzić ich kreatywność? Czy też zwyczajnie musieli uwierzyć bardziej w siebie i oswoić się z otoczeniem, żeby pokazać pełnię możliwości i udowodnić samym sobie, że można? 
Schodziłem mnóstwo podobnych szkoleń, które mają na celu rozwijanie kreatywności i właściwie wszędzie trafiają się ludzie, którzy w tę swoją kreatywność zwyczajnie nie wierzą. Choć ruszenie tyłka na taki warsztat to już ogromny plus na starcie, bo oznacza, że ktoś chce coś zmienić. Potem jest już z górki, gdyż naprawdę niewiele potrzeba, żeby uwolnić strumień swojej pomysłowości i pomału go rozwijać. Nie każdy musi wymyślać od razu hasła reklamowe dla wszystko spierającego proszku do prania tańszego od konkurencji o złotkówkę lub pracować w dziale innowacji NASA nad prototypem super zaawansowanego technicznie kibla dla kosmonautów. 


Cudowne techniki kreatywne
Pamiętam, że miałem kiedyś pseudo rozmowę kwalifikacyjną w agencji reklamowej, gdzie przedstawiałem swoją strategię promocji Warszawy jako rozwiązanie zadanego case'u. Jeden z członków komisji zapytał mnie o swoją prezentację z zakresu najlepszych reklam, gdy zorientował się, skąd mnie kojarzy. Nie zapunktowałem chyba u niego, odpowiadając wtedy całkiem szczerze, że nie podobała mi się, i tłumacząc, że zamiast linków do kolejnych reklam spodziewałem się bardziej kuchni całego zawodu lub sposobów na poprawę własnej kreatywności. Pan lekko mnie wyśmiał, mówiąc, że czegoś takiego nie ma. Mylił się. Może nie istnieją stricte techniki, które od razu przełączają pstryczek kreatywności w naszym mózgu, uwalniając jej niezmierzone pokłady, lecz z pewnością jest zbiór zachowań, który pozwala na stymulowanie tej sfery naszego umysłu. To znalezienie momentów i miejsc, gdzie możemy się w pełni skupić na danym zagadnieniu. To zmiana środowiska i poznanie ludzi, o których możemy powiedzieć, że wypluwają pomysły jeden za drugim niczym CKM-y. To wreszcie przeróżne warsztaty (darmowych jest w pytę w Warszawie, trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać), na które się uczęszcza, żeby ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz zapierniczać mózgiem. 

Widzieliście niepomysłowe dziecko? 
"Nie zachowuj się jak dziecko" - nigdy nie ogarniałem, dlaczego to sformułowanie ma ma tylko negatywny wydźwięk. Przecież to także okres, kiedy dysponujemy całym arsenałem pozytywnych cech! Dopiero później w wielu przypadkach zwyczajnie życie depcze kreatywność (lub wyobraźnię, jak to kiedyś rapowali członkowie WWO). Dlatego jeśli miałbym coś doradzić tym, którzy chcą się ukreatywnić (#neologizm), to powiedziałbym "właśnie bądź tym dzieckiem"! Otwórz głowę na rozmaite poglądy i bodźce. Realizuj swoje najdziwniejsze i najgłupsze idee. Bądź na maksa spontanicznym. Be creative or die tryin'.

6 komentarzy:

  1. Porównanie do dziecka jest świetne (tez je wykorzystuje w książce).Choć ja dodałabym jeszcze ,ze jako dzieci nie dość że jesteśmy spontaniczni,mamy pełne głowy szalonych lecz często realnych pomysłów to co najważniejsze nie boimy się wprowadzać ich w życie.Jak napisałeś dajemy wciskać się w ramy.-słów naszych towarzyszy,spojrzeń otoczenia ale i w końcu naszego często bezzasadnego strachu.Tak więc przestańmy szukać we wszystkim kantów dnia codziennego obciągniętego w strach i głęboko zakorzenione przekonania a popuśćmy wodze fantazji i uwierzmy że tylko od naszej kreatywności zależy jak będzie wyglądac nasz świat... nie tylko ten wewnętrzny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że irytuje mnie strasznie, kiedy matka ucisza dziecko "bo nie wolno krzyczeć w komunikacji miejskiej", każe mu spokojnie siedzieć, nie wygłupiać się itd. Tym sposobem często już najbliższe osoby pokazują nam, że lepiej się nie wyróżniać i siedzieć cicho.

      No i masz rację. Kreując świat wewnętrzny, kreujemy też nasz zewnętrzny. A dopiero potem nasz zewnętrzny może wpływać na światy innych ludzi :)

      Usuń
  2. Kluczem jest nie dać stłamsić swojej kreatywności przez społeczeństwo. Niestety zauważyłem doświadczyłem to też na własnej skórze), że jeżeli człowiek wykaże (chociażby wśród znajomych) odrobinę chęci w kierunku jakiegoś pomysłu czy podzieli się swoimi ambitnymi planami to od razu jest ściągany przez resztę na dół. Zaczynają się nie przyjemne spojrzenia, złośliwe komentarze. Może właśnie tak było z opisywanymi przez Ciebie osobami na szkoleniu. Otoczenie przez długi czas skutecznie blokowało ich przed wybiciem się, pokazaniem tego co potrafią. Wiedzieli jednak, że coś w nich jest, coś w nich siedzi - ukryta pomysłowość, zdolność tworzenia kreatywnych rzeczy, i zostało to uwolnione na spotkaniu.
    Bardzo podoba mi się to zdanie: "Be creative or die tryin'"
    - That's Goddamn Right!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A rozwiązanie na to, co mówisz o złośliwym otoczeniu, jest bardzo proste: zmienić je. Przestać obracać się wokół ludzi, którzy ściągają nas na dół, bo wtedy całe życie będziemy marnie funkcjonować. Nie ma nic przyjemniejszego niż osoby, które naprawdę nakręcają pomysły i służą radą, która nie skupia się na pokazaniu, jacy to oni są mądrzy, ale rzeczywiście jest odpowiednia do sytuacji. Oczywiście trzeba też pamiętać, żeby nie uzależniać się całkowicie od ich zdania, ale to temat na inny wpis... :)

      Usuń
    2. Tak sobie myslę ze osoby które nakręcają pomysły i służą prawdziwą rada nie są w stanie nas uzależnić od swojego zdania,ponieważ ich rady czy komentarze nie brzmią jak rozkaz.Dobry,mądry i konstruktywny komentarz zwrotny czasem jest jak kwiatek przebijający się przez śnieg niby jeszcze niewiele go widać ale juz wiesz ze wiosna blisko.Tak samo z komentarzem niby to tylko rada ale mądrze wypowiedziana może poszerzyć Twój horyzont i pozwolić ci zauważyć rzeczy i możliwości o których nie miałeś pojęcia.Sam Brian Tracy zaczynając budować swój wielki niewątpliwie sukces przeprowadził rozmowy z wieloma osobami które swój sukces odniosły wcześniej .Choć prawdą niezmąconą jest że to,że co w duszy gra gra tylko nam a życia nikt za nas nie przeżyje...

      Usuń