niedziela, 18 listopada 2012

Oni powiedzą ci, jak żyć!

Banalne pytanie "jak żyć?" zadane premierowi przez prostego rolnika uprawiającego paprykę stało się naczelnym hasłem, wyrażającym problem zdecydowanej większości Polaków. My tego naprawdę nie wiemy! Nawet niespecjalnie szukamy mitycznego sposobu na życie... A to zbrodnia, gdy mamy na wyciągnięcie ręki takich ludzi jak Kominek, Osman czy Łoziński.
Ten ostatni w środę opowiadał na SGH, jak robić dobry marketing i "stworzył" prawdopodobnie tego dnia swoją prelekcją kilku świetnych specjalistów. Pozostali dwaj wymienieni przeze mnie są kojarzeni z kolei z bardzo sprecyzowanym sposobem na życie, który przedstawiają na blogach lub konferencjach. Dla części ludzi, do których dotarli, szybko stali się autorytetami. Druga część ich nie zrozumiała i nadal szuka odpowiedzi, jak czerpać garściami z życia. Dziś bardzo łatwo doedukować się w tym temacie. Koszt takich korepetycji z życia wynosi 0 złotych, głupio nie skorzystać, nie?

Wiecie, jak to jest, kiedy słyszycie jakiś zespół muzyczny i myślicie, jak to możliwe, że nie znaliście go wcześniej? Albo jak jakaś książka zmieniła wasz punkt widzenia na dany temat? Tak było ze mną w środę. Zastanawiałem się, czemu, kuźwa, nie znałem do tej pory Romana Łozińskiego z K2?
Wyszedł na scenę koleś. Znużonym tonem zaczął coś mówić, przeprosił za niedyspozycję spowodowaną chorobą, zapowiedział, że w trakcie prezentacji może mu wysiąść głos. Mijał czas.. Po 5 minutach kupiłbym od niego wszystko, a po godzinie widziałem w nim to, do czego i ja sam dążę. Prelekcja trwała ok. półtorej godziny i daję słowo - niezły ubaw musieli mieć ci, którzy widzieli moją twarz, kiedy wychodziłem z sali. Czułem wręcz, jak malują się na niej najróżniejsze emocje, i to w tym samym momencie. Chciało mi się płakać, śmiać, rozkminiać i wiedzieć wszystko. Byłem w takim szoku, że nawet nie włączałem muzyki na czas powrotu do domu, żeby móc w pełnym skupieniu zrozumieć, co się stało tego wieczoru.

Nie byłem przygotowany na taki mindfuck do kwadratu. Czy tym charakteryzują się autorytety? Momentalnie potrafią wywrócić do góry nogami całą naszą wiedzę? Heh, jakie to jest dzisiaj względne pojęcie ta wiedza... Trzymasz sobie karteczkę z zapisanymi informacjami popartymi własnym doświadczeniem, a ktoś taki podejdzie, wsadzi tę kartkę do niszczarki i sklei strzępki z powrotem w zupełnie inny, jasny i prosty przekaz. 
Zastanawiam się, na cholerę nam ta cała wiedza w marketingu. Na końcu to zawsze sprowadza się do wyczucia rynku, wyczucia ludzi, którym dany produkt trzeba sprzedać. Marketing (zwłaszcza ten internetowy) nigdy nie jawił mi się jako nauka, którą trzeba opanować. Nie chodzi w nim też o to, żeby znać wszystkie case'y świata, być alfą i omegą, tylko dopasować dobrą komunikację i strategię do produktu i ludzi.

Ale Roman zrobił tego dnia znacznie więcej. Jego prelekcja dotycząca ludzkiego, naturalnego podejścia do marketingu była na tyle inspirująca, że wygenerowała dużo egzystencjalnych kwestii do przetrawienia w głowie. Pamiętacie, kiedy ostatni raz ktoś wywołał taki szok u mnie? Oczywiście, byli to panowie z Wieczoru Rozwoju: Paweł Rawski i Kacper Chmielowiec. Oni nie tylko wiedzą, jak żyć, ale wręcz pokazują to na każdym kroku i zarażają pozytywnym podejściem. Kiedyś ciężko byłoby to samo powiedzieć o Kominku, ale dziś jak najbardziej można obok Tomka postawić hasło: autorytet. O tym też myślałem, siedząc w pewien piątek na Jego prezentacji dotyczącej blogów. Jeśli złączyć doświadczenia, którymi Kominek dzieli się w publicznych wystąpieniach, na blogach i w niedawno wydanej książce, to mamy portret człowieka, który ma niesamowite przekonanie o własnej wartości oraz bezprecedensowe podejście do wielu tematów. Tomek należy do nieformalnej kasty ludzi, kształtujących swoje otoczenie i własną przyszłość. Właściwie nic nie ma wpływu na Jego życie poza Jego własnymi działaniami.

Ostatnie zdanie brzmi pewnie jak opis życia Marcina Osmana. Na Jego prezentację trafiłem całkiem przypadkowo, ale sprawiła ona, że hasła lifehacking i serendipity stały się czymś więcej niż tylko trudnymi do przetłumaczenia wyrażeniami. To też może być styl życia i Marcin jest na to najlepszym przykładem. Po wykładzie Osmana zmieniło się trochę moje spojrzenie na kwestię szczęścia, fartu, losu czy jakkolwiek nie będziemy tego nazywać. Pozytywne nastawienie przyciąga pozytywne przypadki - tak można określić to, co próbował przekazać Marcin. Na sali było w tym momencie ok. 150 osób. Czy tylko tylu ludzi w całej Warszawie poszukuje autorytetów i próbuje się zainspirować ich sposobami na życie? Bida z nędzą.

Oczywiście, mógłbym wydać tysiące złotych na całodniowe szkolenia z wymienionymi osobami. Tyle pewnie warta jest wiedza, którą przekazywali na swoich spotkaniach. Nie zapłaciłem za nie nic (ha, lifehacking!), nie licząc prelekcji w ramach Wieczoru Rozwoju, ale i tam 2-3 dychy to nie jest wygórowany koszt. Za tę samą cenę można zmarnować półtorej godziny w kinie na słabym filmie.

Mam wrażenie, że słowo "autorytet" się dzisiaj wytarło. Pędzimy bezrefleksyjnie przez życie, nie zadając sobie żadnych pytań, a przede wszystkim nie korzystamy z doświadczeń ludzi, którym wyszło. Każdy niby kojarzy Jobsa, ale kto obejrzał jego przemówienia w skupieniu i postanowił coś z nich zaimplementować w swoim życiu? Przykładów autorytetów jest mnóstwo, są w każdej branży, są bardzo blisko. Ci ludzie to kropki. Kropki, które będziesz łączył z innymi za kilka lat, wskazując źródła swoich mniejszych lub większych sukcesów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz