czwartek, 31 stycznia 2013

O taki związek walczyliśmy!


Przy okazji środowego meczu Realu z Barceloną pojawiły się zdjęcia prezesa PZPN-u w szatni Królewskich, w tym to zrobione razem z Jose Mourinho. A teraz wysilcie swoją wyobraźnię i zamiast Zbigniewa Bońka wstawcie tam Grzegorza Latę. Uwaga, będzie trudno! Was też ogarnął pusty śmiech przy próbach? Fajnie, że teraz możemy się pośmiać z takich rzeczy, skoro przez tyle lat próbowaliśmy wyobrażać sobie w drugą stronę: że związek prowadzi ktoś z odpowiednią renomą i poważaniem. Fajnie, że ledwo od momentu, kiedy tylko Lato się skończył(o), zaczęło się gwałtowne ocieplanie wizerunku związku.

Jeszcze pół roku temu nie było instytucji, która miałaby w Polsce tak zły wizerunek jak PZPN. Ba, mało który spec od PR-u podjąłby się resuscytacji związkowych zwłok. Było po prostu beznadziejnie.

Potem były wybory - a wraz z nimi spekulacje, oczekiwania... Wszyscy wiedzieli, że gorzej już być nie może, była zatem też duża szansa na świeży start. Pamiętam pierwszy sygnał zmian tuż po objęciu stanowiska przez Bońka: obniżka biletów na mecz Polski z Urugwajem. Dla wielu pewnie jakiś drobny gest ze strony związku, ale dla mnie był to pierwszy symptom nowego zarządzania, które tak mocno zapowiadał Zibi w kampanii i o którym śnili wszyscy kibice, którym zależało kiedykolwiek na zdrowym, przyjaznym i normalnym związku sportowym. Dziś mam wreszcie wrażenie, że hasło PZPN-u "łączy nas piłka" to coś więcej niż zbitka trzech słów, na którą mają nabrać się kibice.

Damn, ten związek nawet nazwę powinien zmienić! Wizerunkiem nie przypomina zupełnie tej bandy, która "zarządzała" polską piłką wcześniej. Oczywiście kilku się ostało, ale do zepsucia mają relatywnie niewiele.

Najbardziej na zmianie prezesa i zarządu ucierpiało Weszło.com, które z miejsca straciło potencjalne setki atrakcyjnych, poczytnych tematów-aferek. Sam Lato przecież generował niezliczone ilości tekstów i komentarzy, które czytane razem mogłyby spowodować głęboką depresję i chęć władowania sobie kulki w łeb, gdyby ktoś położył koło nas naładowany pistolet. Dziś to już historia i chłopaki z Weszło tak się nudzili, że musieli założyć drugi portal, Wyszło.com, na którym poruszają tematy zupełnie niepiłkarskie. Tam też się teraz spełniają i odreagowują. Macierzyste Weszło pozostaje w stanie lekkiej wegetacji i czeka na lepsze czasy, kiedy znów PZPN zostanie opanowany przez bandę dyletantów.

Wszystkich afer związanych z tamtą, prehistoryczną wersją PZPN-u nie będę przytaczał, bo równie dobrze mógłbym wtedy wydać to w formie papierowej, 12-tomowej encyklopedii Grzechów i Zaniedbań Pewnego Związku Sportowego i kosić gruby hajs z przychodów wydawniczych (Stano, do dzieła, materiał macie!). Każdy pamięta, jak to wyglądało. Jedni płakali, hejtowali, inni się śmiali, jeszcze inni organizowali protesty i planowali potraktowanie siedziby związku napalmem. Taaaak, to były czasy. 


Dziś trochę nuda.
Przeniesienie się do nowej siedziby za grube miliony - odwołane.
Życzenia świąteczne - wreszcie są powodem do normalnego uśmiechu, a nie śmiania się do rozpuku.
Po drodze nawet wymieniliśmy selekcjonera na takiego, do którego interpretacji słów nie potrzeba tłumacza przekładającego z polskiego na polski.
Z obecności PZPN-u w internecie także nie idzie już się pośmiać. Konta w mediach społecznościowych WRESZCIE są prowadzone zgodnie z tym, jak to przyjęło się w normalnym świecie. Teraz twarzą związku w internecie nie jest już drętwo i bez dystansu tweetująca pani Olejkowska, a sam prezes, który robi to rzadko, ale jak już ćwierknie, to nie ma wuja we wsi. Dziś social media są faktycznie miejscem komunikacji PZPN-u z kibicami, źródłem ciekawych materiałów dotyczących np. reprezentacji. W końcu śledzenie tych profili na twitterze czy facebooku nie jest obciachem. 

Tak, tak niewiele normalności potrzeba, żeby PZPN dało się lubić. Osobiście nie sądziłem, że nastaną czasy, kiedy nie będę miał ochoty śpiewać hymnu PZPN-u. Dlatego Boniek w mojej opinii mógłby pobierać nawet i 100 tysięcy złotych miesięcznie z kasy związku z tytułu samego bycia Bońkiem i wszystkich wizerunkowych benefitów z tym związanych.

Powiecie, że wybór nowego prezesa nie pociągnął za sobą jakichś znaczących zmian w związku. Zgadza się, również czekam na realny wpływ obecnego zarządu na polską piłkę, żeby nie musieć patrzeć, jak ta stacza się w dół po równi pochyłej. Ale jednocześnie już teraz cieszę się, że PZPN wreszcie nie daje powodów, żeby być obiektem nieustannego kopania prosto w jaja. Od tego mamy polityków.



Podobne posty:
Jestem leniwym użytkownikiem internetu, czyli po co Tede do tych Stanów poleciał?
Jak zamienić 140 znaków w 500 złotych
Tam, gdzie zderzają się światy geeków i maniaków futbolu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz