sobota, 26 lipca 2014

Kilka rzeczy, o których wiedziałem, ale i tak super, że przypomniał je tydzień w Barcelonie


Kiedy zamykam oczy, a promienie słońca zachłannie sięgają mojej twarzy i ogrzewają ją, mam wrażenie, że jestem tam. Tak się oszukuję trochę. Że mogę być wiecznie na czasie barcelońskim. Teoretycznie nie różni się on od czasu polskiego, ale Barcelona pod względem takiej zwyczajnej ludzkiej ewolucji musi wręcz być w innej galaktyce niż moje obecne biurko, przy którym wciskam kolejne literki na klawiaturze, próbując oddać resztki emocji.